Odlatując w sierpniu 2012 r. na wakacje z lotniska w Modlinie, nie mogliśmy nawet przypuszczać, że za kilka lat będziemy spacerować w towarzystwie psa, który to lotnisko otwierał. Z Dodim i jego opiekunką Moniką spotykamy się przed wejściem na teren Twierdzy Modlin. Żwawym krokiem, pomimo przelotnego deszczu, zwiedzamy poforteczne tereny i wysłuchujemy historii psa (przeplatanej opowiastkami o filmie C.K. Dezerterzy i Baśce Murmańskiej), który całe swoje życie spędził na największych lotniskach w Polsce.
Dodi (rocznik 2006) swoją służbę rozpoczął gdy miał rok. Przez wiele miesięcy przechodził specjalistyczne szkolenia Straży Granicznej, po których uzyskał atest psa służbowego do wyszukiwania materiałów wybuchowych i broni. Swoje umiejętności musiał podtrzymywać podczas całego życia zawodowego. Był cyklicznie szkolony i weryfikowany pod kątem przydatności i skuteczności w służbie. Monika i Dodi na wspólnej drodze spotkali się, kiedy Dodi miał ponad 5 lat. Monika przyznaje, że spełniły się wtedy jej deklaracje i marzenia o pracy z psem jako jego przewodnik. Wiele lat oczekiwania na taki charakter służby tylko ją utwierdził w tej decyzji.
„Do momentu naszego spotkania Dodi pełnił służbę w ochronie granicy państwowej na Międzynarodowym Porcie Lotniczym Katowice w Pyrzowicach jako pies specjalny do wyszukiwania materiałów wybuchowych i broni. W momencie przekazania pod moją opiekę Dodi musiał zmienić miejsce zamieszkania i pełnienia służby. Rozpoczęliśmy wspólną pracę jako zespół do wykrywania materiałów wybuchowych oraz broni na międzynarodowym, największym w Polsce Lotnisku Chopina w Warszawie. Nasza służba polegała na kompleksowym dbaniu o bezpieczeństwo transportu lotniczego w ochronie lotnictwa cywilnego. W 2012 roku Dodi rozpoczął służbę jako pierwszy pies specjalny na nowo otwartym międzynarodowym Mazowieckim Porcie Lotniczym Warszawa – Modlin, dbając o bezpieczeństwo pasażerów, w tym infrastruktury lotniska oraz współdziałając z innymi służbami w przypadkach zagrożenia bezpieczeństwa przestrzeni użytku publicznego.„

W momencie przejęcia Dodiego pod swoją opiekę, Monika musiała zmienić swoje metody pracy z czworonogiem, ponieważ (jak to w zwyczaju mają płochacze) Dodi był psem ciętym na ptactwo i inną zwierzynę, trudno mu było skupić się na postawionym zadaniu. Przejawiał małe zainteresowanie jej osobą oraz jakąkolwiek zabawką, która stałaby się dla niego potencjalną motywacją do pracy. Wyznaczył dość wysoko postawioną poprzeczkę, którą musiała pokonać, by nawiązać z nim dialog. Wykorzystała jego pasję łowiecką, poświęcając swój cały wolny czas na eksplorację terenu i pracę w środowisku o zróżnicowanym natężeniu bodźców. Łamała stereotypy i schematy szkoleniowe, tworząc indywidualną metodę pracy z tym konkretnym psem. Jeżeli trzeba było wejść do strumienia, gdzie pływały kaczki, to wchodziła i w tym środowisku trenowała skupienie uwagi psa czy inne zadania.
„Jak sięgam pamięcią to szkolenie dorosłego Dodiego było procesem wieloletnim i bardzo ciężkim dla mnie jako opiekuna. Dla psa również był to czas bardzo wymagający, ponieważ byłam jego kolejnym przewodnikiem, który stawiał psu zadania i wymagał reakcji. Dla psa, który żyje w świecie rytualizacji każda zmiana powoduje zaburzenie równowagi i należy wtedy bardzo umiejętnie z nim postępować i pracować.„
Dodi jest psem, który wyuczone zachowanie trwale i silnie zapamiętuje. Dzięki systematycznej nauce i konsekwencji oraz odpowiednio dobranej metodzie nagradzania, skupił się na pracy i kontakcie z Moniką. Poprowadzony najbardziej naturalną metodą nagradzania – smakołykową – uzyskał motywację do pracy, a jego przewodniczka oczekiwane efekty standardu wyszkolenia psa i siebie.
„Patrząc z perspektywy czasu uważam, że motywacją Dodiego do pracy była moja osoba. Pracował dla mnie i z mojego powodu, a nie z powodu smakołyków.„
Jak podkreśla Monika skuteczność pracy psa i poziom jego wyszkolenia jest ściśle związany z czasem poświęconym na wspólne treningi. By doskonalić wspólny warsztat pracy trenowali w środowisku, w którym wykonywali na co dzień postawione im zadania służbowe. Praca węchowa u psa specjalnego jest przeplatana przerwami na odpoczynek zwierzęcia. Posiadając wiedzę o psach i wykorzystaniu ich w służbie Monika nie dopuszczała, aby Dodi był wyczerpany w trakcie wykonywania pracy. Po dniu służby największą nagrodą i możliwością regeneracji Dodiego był sen, ale wcześniej swobodna naturalna eksploracja terenu. Dodi jest psem w typie rasy cocker spaniel angielski i najlepszym dla niego środowiskiem aktywnego odpoczynku to otwarte pole, bądź wspólny spacer w lesie na długiej lince.

Dodi pracował na lotniskach blisko 10 lat. Odszedł ze służby gdy był prawie jedenastolatkiem. Jego ostatni dzień pracy był dniem szczególnym, ponieważ tego dnia wypadało jego ostatnie cykliczne szkolenie, na którym pokazał absolutną klasę pracy węchowej.
„Muszę przyznać, że byłam w tym dniu szczególnie dumna widząc swój owoc ciężkiej, wieloletniej pracy. Zarazem był to najtrudniejszy dzień w moim życiu, żegnałam ze służby psa z którym zżyłam się służbowo i prywatnie. Dotarło do mnie, że on już nigdy nie będzie węszył zawodowo. Zostanie zdjęty z ewidencji służbowej i ślad po nim zaginie, ponieważ mało kogo interesuje życie psów po służbie.„
Na pytanie jaki jest największy sukces Dodiego, jego przewodniczka z dumą odpowiada: „największym sukcesem w pracy Dodiego był fakt, że każdy samolot z pasażerami odleciał bezpiecznie z lotniska, na którym pracował mój pies.” Dodaje także: „najprzyjemniejszą częścią naszej pracy była sama praca i przebywanie razem. Wielką radością dla mnie było zaangażowanie psa i motywacja w wykonywanie postawionych zadań.„

Najczęstszym powodem wycofania psa ze służby jest pogarszający się stan jego zdrowia, bądź próg wiekowy. W związku z tym pies może czuć niechęć do wykonywania zadań. Zazwyczaj jest to podyktowane bólem, wtedy pies próbuje nauczyć się jakiejś techniki radzenia sobie w tej sytuacji. Jest to niezwykle kłopotliwe zarówno dla psa, jak i dla przewodnika, ponieważ przewodnik nie ma jasności w pracy z psem. Całe działanie staje się mniej klarowne i skomplikowane. Praca Dodiego w infrastrukturze lotniska polegała między innymi na poruszaniu się po śliskich powierzchniach, wyskokach na wysokie przedmioty bądź zeskokach, przemieszczaniu się w wąskich przestrzeniach, bądź przestrzeniach pełnych ludzi z bagażami, przebywaniu w hałasie odgłosu życia lotniska oraz wśród całej gamy zapachów i bodźców rozpraszających. Z powodu zwyrodnienia kręgosłupa przejawiał niechęć w stawaniu na kończyny miedniczne. Czuł dyskomfort w wykonywaniu pracy w partiach wysokich i na powierzchniach śliskich. Poza tym miał prawie 11 lat i humanitarnym podejściem było wycofanie go ze służby i nie eksploatowanie seniora, mimo znakomitego węchu.
Dodi po wycofaniu ze służby miał szczęście i został z Moniką – z osobą, którą zna, której ufa, przy której czuje się bezpiecznie i z którą mieszkał przez cały okres służby. Scenariusze bywają różne, jednak kiedy kończy się aktywność zawodowa psa to zazwyczaj przewodnik ma prawo pierwszeństwa w otoczeniu go dalszą opieką. Może zapewnić mu miejsce bezpośrednio w domu, bądź opiekę w kojcu na terenie posesji. Może również przekazać psa w ręce zaufanych najbliższych, jeśli sam nie jest w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków do życia.
Po zakończeniu pracy zawodowej życie Dodiego zmieniło się z dnia na dzień mimo, że nadal mieszkał w tym samym miejscu. Zabrakło w jego życiu najważniejszych czynników: rytualizacji i człowieka, z którym chodził codziennie do pracy przez okres ostatnich lat. Jego psychika nie udźwignęła tej zmiany i nie potrafił samodzielnie poradzić sobie z pustką w domu i oczekiwaniem na Monikę. Silna więź budowana od lat – co jest sprawą naturalną w pracy przewodnika psa i psa służbowego, spowodowała bardzo niebezpieczne dla zdrowia psa zaburzenia zachowania. W dość krótkim czasie Dodi zaczął podupadać na zdrowiu. Przewlekłe biegunki i wymioty, brak łaknienia, wokalizacja, dekoncentracja, apatia, samookaleczenia oraz paraliż ciała wskazywały na najpoważniejszą formę lęku separacyjnego oraz depresję. Szereg badań weterynaryjnych i konsultacji z prowadzącym lekarzem weterynarii oraz zoopsychologiem wskazało na potrzebę leczenia go kompleksową terapią, w której zawarte było podawanie antydepresantów i prowadzenie terapii behawioralnej w postaci warsztatów węchowych, by pies powrócił do stanu bycia potrzebnym i nagradzanym – należało stworzyć mu warunki w jakich pracował prawie 10 lat. Farmakoterapia i warsztaty węchowe są zalecone docelowo do końca życia Dodiego. Oprócz tego, z racji zwyrodnienia kręgosłupa, utraty słuchu oraz wieku starczego, Dodi poddany jest dożywotniej opiece weterynaryjnej.
„Trudno ocenić w pierwszej chwili jak wpłynie koniec służby na psa wiele lat czynnego zawodowo. To pojęcie bardzo indywidualne. Wiadomym jest, że zmiana warunków bytowania psa w służbie z warunkami bytowania po służbie wpływa bezpośrednio na jego zachowanie. Wszystko zależy od tego jakie warunki miał zapewnione podczas służby i jak wyglądała jego opieka.„
„Opieka nad psem po służbie jest bardzo wymagająca, ponieważ mamy do czynienia z psem z dużym deficytem zdrowia. Oczywiście jest to sprawa osobnicza, ponieważ każdy pies wymaga indywidualnego podejścia. Nie można użyć stereotypu opieki, ale należy wskazać jaka ta opieka być powinna. Opieka najlepsza, celowana i pełna szacunku do stanu zdrowia psa. Zapewniająca wysoki komfort życia psa, ale też jego opiekuna, bo to właśnie opiekun ma to bezpieczeństwo zapewnić. Należy zadbać o realizację wszystkich dotychczasowych potrzeb psa po służbie i przemodelować ludzkie życie, aby wdrożyć psa w nowy nurt. Należy pamiętać o sobie i o psie. Jest to bardzo ważne, ponieważ pies służbowy hermetycznie związany z przewodnikiem odczuwa wszystkie zmiany emocjonalne człowieka.„

Pomimo wycofania ze służby Dodi nie zapomniał swojej pracy. Po pierwsze nie mógł, bo to głęboko zachowane wyszkolenie, po drugie nie może, bo to jego terapia i lekarstwo na dalsze życie. Nic nie jest mu narzucane, wszystko wykonuje bez przymusu. Każdy trening podczas warsztatów węchowych podejmuje wtedy, kiedy odpowiednio motywowany, ma ochotę. Posiada naturalną potrzebę pracy w każdym środowisku, więc podczas wspólnych podróży po Polsce dokonuje pracy węchowej na dworcach, ulicy bądź osobach z pakunkiem. Ma to czynić, by jego psychika czuła się spełniona. Widać, że jest psem o wysokiej inteligencji, skoro ciągle utrzymuje odpowiedni poziom i potrzebę realizacji.
Warto podkreślić, że Monika celowo nie używa określenia psia emerytura w kontekście psów wycofanych ze służby, ponieważ nie posiadają one statusu kogoś kto po odejściu z pracy nabywa praw emerytalnych.
Monika jest autorem projektu Pies Po Służbie, który opowiada o dniu codziennym psa, który zakończył już służbę oraz o jego opiekunie, który zapewnia bezpieczeństwo byłemu psu pracującemu zawodowo. Swój projekt opisuje tak:
„Pies Po Służbie jest inicjatywą pro publico bono, autorskim projektem mającym na celu ukazanie i rozpowszechnienie na czym polega opieka nad psem wycofanym ze służby. Założeniem projektu jest skupienie opiekunów byłych pracujących psów by wspólnie wspierać się i edukować w opiece nad psami, które były aktywne zawodowo. Projekt ma też inny bardzo ważny aspekt: wsparcie mentalne samych opiekunów, często byłych przewodników psów pracujących, którzy zostali pozostawieni sami sobie z trudem opieki nad już nie pracującym psem. Życie opiekuna takiego psa często wywrócone jest nagle do góry nogami. Opiekun staje przed bardzo poważnymi dylematami życiowymi i musi sprostać zmianom jakie dokonały się w jego życiu. Do tej pory w Polsce nikt nie poruszał tematu jak wygląda życie psa po służbie, jakie są potrzeby tych psów, jakie są nakłady finansowe na opiekę weterynaryjną oraz jak wygląda życie codzienne opiekunów. Nikt nie prowadzi ewidencji wycofanych psów ze służby, więc nie ma statystyk. Nikt nie prowadzi badań naukowych nad stanem zdrowia byłych psów służbowych. Psy służbowe z momentem zdjęcia z ewidencji stają się nikim, jak również ich opiekunowie. Inicjatywa Pies Po Służbie jest tym miejscem, w którym w sposób popularnonaukowy można o tym opowiedzieć, wesprzeć się w potrzebie i przekazać cenną wiedzę innym. Dedykuję projekt mojemu psu, partnerowi w służbie i przyjacielowi w życiu. Dzisiaj Dodi ma ponad 14 lat i jego życie kieruje się ku schyłkowi…„
Materiał powstał dzięki wsparciu naszych Patronów w serwisie Patronite.pl