Kraków potrafi być uciążliwie nieznośny jeśli pomyślimy o jego turystycznej popularności. Wycieczka z psem, zwłaszcza mało towarzyskim, może okazać się dla niego nie lada udręką. Jest na to jakieś remedium? Można nie jechać do Krakowa wcale albo jednak pojechać (bo warto!) i zwiedzać miasto królów od samego porannego spaceru z pieskiem. To była nasza taktyka, dzięki której przechadzaliśmy się pod Wawelem bez błysków fleszy, a charakterystyczne niebieskie wózki dopiero zapełniały się jeszcze ciepłymi obwarzankami. W naszym przewodniku po Krakowie znajdziecie mniej oblegane atrakcje, miejsca pachnące kawą i głównie bliskowschodnie restauracje i bary, bo dla nas Kraków smakuje hummusem i kuminem. Wszędzie oczywiście wejdziecie z pieskiem!






SPACERUJEMY. BIEGAMY. ZWIEDZAMY.
Pomnik Psa Dżoka
Dla wielu kulminacyjny punkt wycieczki po Krakowie, pomnik ważniejszy od Smoka Wawelskiego. Dżok był kundelkiem, który na początku lat 90. ubiegłego wieku stracił swojego opiekuna, który nagle zmarł na zawał. W miejscu, w którym doszło do tragedii, pies przez rok czekał na swojego człowieka. Ta historia musiała się skończyć takim upamiętnieniem. Chociaż niewiele brakowało, a pomnik wcale by nie powstał – władze miasta obawiały się, że monument zaburzy, a nawet przysłoni widok na Wawel. Nic takiego na szczęście się nie wydarzyło. Rzeźba autorstwa prof. Bronisława Chromego została odsłonięta w 2001 roku, niespełna kilkaset metrów od Ronda Grunwaldzkiego, przy którym doszło do smutnych wydarzeń. Przedstawia sylwetkę psa w objęciach dłoni, co wyraża wzajemną miłość człowieka i psa. Prof. Chromy powiedział: „Ludzie pomogli przetrwać temu psu. Chcę pokazać, że ludzie i zwierzęta powinni i mogą być w przyjaźni.” Na pomniku widnieje inskrypcja – „Najwierniejszy z wiernych. Symbol psiej wierności.” – spróbujcie się nie wzruszyć.


Park Decjusza
Gdy zmęczy Was już krakowskie życie turystyczne i zabytkowe, proponujemy spacer po parku Decjusza. Dojazd do niego zajmie Wam trochę czasu, ale w nagrodę otrzymacie ciszę, spokój i kulturę. Na terenie parku znajduje się plenerowa galeria rzeźb, wspomnianego wcześniej prof. Bronisława Chromego – autora m.in. dobrze znanego Wam już Dżoka, ale także Smoka Wawelskiego, czy Sówek z Plant. Wybierając się tu na spacer, zyska nie tylko Wasz piesek, ale także Wasza dusza artysty.






Nowa Huta
Jeśli jesteś pieskiem warszawskim i w pewnym momencie zatęsknisz za stolicą, odwiedź Nową Hutę! Krajobraz tej najmłodszej dzielnicy Krakowa jest łudząco podobny do wielu stołecznych ulic i budynków z Marszałkowską Dzielnicą Mieszkaniową na czele. Wszystko przez socrealizm i jego założenia urbanistyczne. Spacer po Nowej Hucie polecamy zwłaszcza miłośnikom architektury i wszystkim tym, którzy wybierają mniej turystyczne okolice do zwiedzania.





JEMY. PIJEMY.
Hummus Amamamusi
Hummusowe niebo, z którego nie chce się schodzić na ziemię. Kasia i Bart zaczęli robić ten bliskowschodni rarytas po to, żeby jak sami mówią, ludzie byli szczęśliwi. Osiągnęli swój cel. Każdy kęs pity z ich hummusem to mini eksplozja cieciorkowej radości. Według naszych podniebień to najlepszy hummus w Polsce, a zjeść go tu można aż w dwudziestu pięciu smakach. Podawany jest w kukurydzianej, jadalnej miseczce z pitą, jajkiem lub falafelkami. Jest należycie aksamitny i wybornie tahinowy. Oddzielne słowa uznania należą się serwowanym do hummusu ogórkom kiszonym. Smakują jak u mojej babci, a to gigantyczny komplement, przynajmniej w moim odczuciu. W Amamamusi jest pysznie. Ciasno, ale pięknie. Uwielbiamy to miejsce!
Meiselsa 4, Hummus Amamamusi





Ranny Ptaszek
Kto rano wstaje ten idzie do Rannego Ptaszka – baru śniadaniowego prowadzonego przez mamę i córkę. Dziewczyny serwują wegańskie i wegetariańskie śniadania, które można zjeść także w porze obiadowej, bo otwarte są do 16. W karcie znajdziecie sycące i pyszne szakszuki, miski dobroci, jabłka w szlafroczkach i dobrze brzmiące kanapki – LIL’KIMCHI, KOCHAM PONIEDZIAŁKI czy HALO, TU BERLIN. W Ptaszynie jest smakowicie i przytulnie, bo za całość odpowiadają Kasia z Amamamusi i Zosia, która również pracowała we wspomnianej już hummusiji. Oba lokale znajdują się zresztą bardzo blisko siebie – wystarczy przejść przez ulicę. Więc jeśli nie będzie miejsca w Ptaszku to idźcie na hummus (tak jak zrobiliśmy to my) lub odwrotnie. Ważna informacja: jeśli będzie Wam sprzyjać szczęście zarówno w Ptaszku jak i w Amamamusi możecie spotkać Racucha – przemiłego hovowarta, który od czasu do czasu przychodzi z Kasią do pracy. Wpadałby częściej, ale jest za dużym wilczkiem na te mikroskopijne lokale.
Augustiańska 5, Ranny Ptaszek




Mezzalians
Kuchnia libańsko-syryjska, ze specjalizacją mezze. Te bliskowschodnie przystawki to dobrze już znane w Polsce m.in. falafelki, labneh i hummusy (tu występujące pod libańską nazwą hommos). Zjecie tu również dania główne. Nasi faworyci to foul (bobik zawsze i wszędzie!) i zupa z czerwonej soczewicy. Wszystko jest fenomenalnie dobre, bo prawidłowo przyprawione i przyrządzone ze świeżych składników. Gdybyśmy mieszkali w Krakowie, to z pewnością na Podgórzu, jak najbliżej Mezzaliansu! PS Pozdrawiamy serdecznie dziewczynę z obsługi, która rozpoznała w Kali Pieska Warszawskiego i komplementom nie było końca!
Kalwaryjska 66, Mezzalians




Vegab
Roślinożercy też chcą od czasu do czasu zjeść fast fooda. A jak już jeść szybkie jedzenie, to te z najwyższej półki smakowej. Vegabu weganom przestawiać chyba nie trzeba, podejrzewamy że do mięsożerców również mogła dotrzeć jego sława. Jak się łatwo domyślić, to roślinna odpowiedź na narodowy pokarm Polaków czyli kebab. Vegab powstał w Krakowie, a jego pomysłodawca Francesco stworzył danie, które teksturą i smakiem brawurowo imituje mięso. Vegaby są bez cukru, oleju palmowego, glutaminianu sodu, konserwantów i produktów zawierających GMO. Są tak dobre, że musiały wyfrunąć z Krakowa i wylądowały także w Bydgoszczy i Poznaniu. My pytamy kiedy Warszawa?
Starowiślna 8, Vegab



Rangji Masala Dosa
Indyjskie bistro w stolicy Małopolski. Kucharz gotuje tu według hinduskich standardów i nie podlizuje się delikatnym polskim podniebieniom. Doceniamy tę szczerość, która dla niektórych może być chwilami za ostra. Znakiem rozpoznawczym Rangji są dosy – naleśniki z fermentowanego ryżu i czarnej soczewicy, podawane z zupką, czatnejami i podi – mieszanką przypraw, orzechów i oleju. Dosy pergaminowe są pyszne i spektakularnie długie, ale wygodniej je się te grubsze, puszyste jak obłoczki, widniejące w karcie pod nazwą set dosa. Chociaż porcje mogą wydawać się małe, dają zaskakujące uczucie sytości na długie godziny. Jeśli to Wasz debiut z kuchnią indyjską, na stolikach znajdziecie instrukcje jak zjeść swoje naleśniki. Ponieważ je się je rękami, umyjecie je przed i po posiłku w zlewie, który znajduje się w otwartej przestrzeni jadalnej, nie za zamkniętymi drzwiami. Całe bistro zostało dobrze zaprojektowane. Elementy kultury indyjskiej przenikają się z bauhausem, a to wszystko w otoczeniu żywych roślin.
Sławkowska 20, Rangji Masala Dosa





Cheder
Urokliwa kawiarnia na Kazimierzu. Prowadzona jest przez Festiwal Kultury Żydowskiej, dzięki czemu tętni wydarzeniami kulturalnymi przez cały rok. Atmosfera kultury wisi tu zresztą w powietrzu już od progu – przy stolikach prowadzone są ożywione dyskusje, a na regałach stoi mnóstwo ogólnodostępnych książek o tematyce żydowskiej i bliskowschodniej. Klimat do czytania i czilowania panuje tu idealny, dlatego w Chederze można siedzieć godzinami, zwłaszcza gdy w karcie są same pyszności. Kawa z findżanu – izraelskiego tygielka, parzona z kardamonem lub przyprawami jest genialna w smaku i sposobie podania. Sączy się ją z małych filiżaneczek, a dolewany napój jest nadal gorący dzięki mosiężnemu tygielkowi, który zatrzymuje ciepło. Do kawy polecamy przegryźć baklawę, najlepiej tą różaną!
Józefa 36, Cheder





Massolit Books
Niedaleko Chederu znajduje się kolejna kawiarnia, która plasuje się w czołówce naszych ulubionych krakowskich. Massolit Books na Józefa 25 to kawiarnia i księgarnia jednocześnie. Oprócz kawy skosztujecie tu także wegetariańskich i wegańskich wypieków, które dostarczane są z massolitowych piekarni. Pięknie zaprojektowane wnętrze sprawia, że nie chce się stąd wychodzić. Jedynym rozwiązaniem jest domawianie kolejnych kaw i serniczków i zjadanie ich w zwolnionym tempie. A serniczki są tu ekstraklasa!
Józefa 25, Massolit Books




Somnium Cafe Bar
I znowu jesteśmy na Kazimierzu, nie ma co ukrywać, to nasza ulubiona dzielnica w mieście. Somnium jest małe i przytulne w sam raz na kawkę w towarzystwie pieska. Jest tu wyjątkowo cicho i spokojnie, zwłaszcza gdy wejdzie się na antresolę. Chociaż byliśmy tu na początku stycznia, to zamówiliśmy kawy na zimno, bo tego dnia Kraków zamienił się w Jamajkę Małopolski. Na miejscu możecie też uzupełnić domowe zapasy kawy, pieskomaniacy z pewnością zwrócą uwagę na ziarna z czeskiej palarni The Naughty Dog!
Meiselsa 5, Somnium Cafe Bar



Wesoła Cafe
„Lepiej pić kawę niż nie” – z takim hasłem nie można polemizować i dodajemy od siebie – lepiej pić ją w Wesoła Cafe niż nie! Weseli znają się na rzeczy. To zawodowcy, którzy temat kaw speciality traktują na tyle poważnie, że oprócz klasycznego espresso, zaparzą Wam również przelew z mytych ziaren prosto z Hondurasu. Kawiarnia znajduje się nieopodal głównego dworca kolejowego, jeśli więc podróżujecie pociągiem dobrze przywitać lub pożegnać Kraków filiżanką tak pysznej kawy.
Rakowicka 17, Wesoła Cafe




Królowa Przedmieścia
Dobre przelewy i klasyki w ładnym wnętrzu. Jeśli będziecie na Dębnikach to wpadajcie do Królowej na kawową audiencję.
Barska 39, Królowa Przedmieścia



ŚPIMY. ODPOCZYWAMY.
Puro Hotel
To sieciowe hotele, które wyróżniają się stylem i designem. Obsługa jest tu nienachalna, ale zawsze pomocna, chętna do pogawędek w windzie i szczerze szczęśliwa na widok psich gości. A pieski w Puro są więcej niż mile widziane. W pokoju na dzień dobry czeka na nie miska na wodę, która sygnalizuje przynależność do klubu gorących psów. Do miseczki dołączona jest zawieszka na drzwi z informacją: „w tym pokoju odpoczywa piesek” – jeśli jej użyjecie, ekipa hotelowa nie będzie go niepokoić podczas Waszej nieobecności. To teraz coś o samych pokojach. Otóż pokoje są tu inteligentne, sterowane tabletem, a to oznacza, że za pomocą ekranu dotykowego możecie m.in. włączać i wyłączać światło, ustawiać klimatyzację czy podgrzewać podłogę. Przy tej całej technologii, udało się we wnętrzach utrzymać przytulną i ciepłą atmosferę, przede wszystkim dzięki sztuce – na ścianach wisi np. Barrakuz, a na łóżkach czekają na Was kocyki-arcydzieła, będące rezultatem kolaboracji polskiej projektantki Marii Jeglińskiej-Adamczewskiej z norweską marką Røros Tweed. W Puro gości traktuje są z należytą starannością – potrzebujecie poduszek hipoalergicznych? Będziecie je mieć! Wasz piesek popuści w holu, bo jest szczeniaczkiem i tak się ekscytuje głaskaniem i komplementami od pracowników hotelu? „To nic, zdarza się każdemu, zaraz posprzątamy” (chociaż chcieliśmy posprzątać sami!). Żeby tego było mało na parterze znajduje się ogólnodostępny ekspres do przyrządzania kawy, herbaty, gorącej czekolady, by kawa na wynos zawsze była na wyciągnięcie łapy! Puro pod każdym względem jest wybitne!





Przewodnik powstał dzięki wsparciu naszych Patronów z serwisu patronite.pl